Obiad się pyrka, Zuza wypasana na podwórku, więc może chwilowo przed bajką siedzieć, a ja z kawą, zimną już co prawda, ale nie można mieć wszystkiego :))
Skończyłam w końcu spódnice. Trochę kojarzą mi się z paskami łowickimi, ale to chyba nie ta kolorystyka:)
Spódniczki są proste, w gumkę. Bardzo mi się podobają i obdarowuję nimi wszystkie znane mi dziewczynki.
Na zdjęciach różne rozmiary.
P.S. Ostanio nie mogłam dojść do porozumienia z moim manekinem. Każda ciuch na niego w którymś miejscu nie pasuje. W końcu zaczęłam go mierzyć i okazało się, że ma wymiary jak lalka barbie. Tj pupy żadnej, wszędzie tak samo chudy, nogi nie wymiarowe.. Eh..
No i ostania przeróbka. Kupiłam sobie bluzkę, od razu zakładając, że jakby co (czyt. jakbym się nie mieściła) to trafi do Zuzi.
No i z rozmiaru M zrobiłam 98:) Nie zawracałabym sobie nią głowy, gdyby nie wizerunek ukochanej myszki Miki.
Zuzia pała jakąś obsesją na jej punkcie. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć gdzieś naklejki z Miki, zamierzam obkleić nimi nocnik, żeby jakoś Zuzia chętniej na nim siadała.
Pędzę zrobić sobie nową kawę, może zdążę jeszcze coś naszykować do szycia pod czas drzemki mojej pannicy.
pozdrawiam serdecznie
czwartek, 28 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
miałam podobną spódnicę jak byłąm mała! tzn nie taka mała w gimnazjum, tańczyłam w zespole i moja mama nam uszyła spódniczki!
świetnie !
Nadzwyczaj ciekawe miejsce oraz doskonale czyta się twoje wpisy :) Oczekuję na następne oraz zapraszam do mnie na moją stronke on-line - prawdopodobnie jeszcze nie raz tutaj wpadne poczytać twoje wpisy ;-)
Prześlij komentarz