Słońce u nas powoli przebija się zza chmur. Dosłownie i w przenośni. Przetrwaliśmy jakoś ospę, zostały tylko coraz mniejsze strupki.
Słoneczko grzeje taki miło, że chyba skuszę się i wezmę Zuzkę na 20 minut na dwór, bo już prawie 2 tygodnie siedzimy w domu (a ja razem z nią).
Tymczasem skończyłam spodnie Szymka z aplikacjami. Znowu nie obfociłam, bo albo je nosi albo są w praniu. Muszę zdjęcia na raty robić.
Za to pokaże buciki, które teraz niemal masowo szyję. Czeka mnie jeszcze dobranie kompletu dla noworodka, ale to za kilka dni.
Pozdrawiam serdecznie i wyjątkowo radośnie :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Śliczne są te buciki. Te na pierwszym zdjęciu urocze :)
Ale słodkie te buciki :)
A vegette robiliśmy z M. trochę na oko ;) ale mniej więcej:
- po 300 gram warzyw (pietrucha, marchew, seler, cebula),
- zieleniny ile wlezie - im więcej tym lepiej (lubczyk, nać pietruchy i selera) wraz z łodyżkami.
Suszyć, rozdrobnić, wymieszać.
Pozdr, Boniek z http://boniffacy.blogspot.com/
Warto sobie taką domową vegetę zrobić. Można sypać jej oporowo i wiadomo co w niej jest. Pewnie sobie taką zrobię :) Tylke byle się tak chciało jak się nie chce:)
Dziękuję za komentarze
Czy można u Pani zamówić takie buciki jak te ostatnie?
buciki genialne, jak można wejść w posiadanie takiej pary? :)
Buciki można kupić tu:
http://pl.dawanda.com/shop/spodigly
jeśli interesują Cię inne kolory lub materiały zapraszam na maila. Buciki są raczej grubsze, ale można by pomyśleć nad jakąś cieńszą kombinacją.
pozdrawiam serdecznie
Prześlij komentarz