czwartek, 22 grudnia 2011

Nieobecność usprawiedliwiona

Od czego by tu zacząć tłumaczenie czemu taki przestój szyciowy. Zmogły nas choroby, raz Zuzka dostała skierowanie do szpitala, poratowali nas na izbie, odesłali do domu. Po 3 tygodniach - w niedzielę siedziałam z Szymkiem 4,5h na Izbie Przyjęć, poratowali i do domu. A w poniedziałek wylądowałam z Zuzią na dobre w szpitalu. Zostajemy na święta:( Smutno strasznie. Jesteśmy daleko od domu i ciężko do nas wpadać. Ech.. Bardzo, bardzo nam wszystkim smutno i ciężko. Mam nadzieję, że zaraz po świętach nas wypuszczą.

Dziękuję drogi Mężu, że zrobiłeś mi internet w laptopie:)

Z miejsca chciałam życzyć wszystkim odwiedzającym spokojnych, ZDROWYCH
Świąt Bożego Narodzenia:)

wtorek, 6 grudnia 2011

Spódniczki:)

Święta za pasem, a mnie panujące ciemności na dworze rozleniwiają do granic możliwości. Jeszcze nie ma 14, a już ciemno :( Chyba jestem jedyną osobą, która już chce chociaż marzec.

Uszyłam Zuźce 2 spódnice, bo w zasadzie żadnej nie ma. Jedna, to miała być bombka w łowickie pasy, ale okazało się, że materiał, który do tego użyłam nie bardzo się nadaje i nie widać efektu bombki.
Druga bardzo mi się podoba i na pewno nie jedna jeszcze taka postanie.





Nasza łazienka zmienia się w pralnię, wszędzie worki z ciuchami, bo pralka jeszcze nie naprawiona. Już myślałam, że może w hurtowni zamówić kilka uszczelek na "zapas" tj jak Psipsiak będzie musiał odreagować swoje stresujące kocie życie i pogryźć uszczelkę.
Niedawno na fali wyciągania z szaf ostatnich czystych ciuchów znalazłam sweter w rozmiarze 46 (żeby nie było ja noszę mniejszy:). Niestety nie spojrzałam na metkę i po praniu zrobił się rozmiar 34 (takiego rozmiaru też nie noszę:). Sweter sam w sobie fajny i tak leżał. Aż mnie naszło zrobić z niego sukienkę dla Zuźki. Nie było to nawet trudne, żałuję, że nie robiłam zdjęć co po kolei odcinałam, to powstałby mini kursik. Sukienka może nie na kolację Wigilijną, ale na leżenie na podłodze jak najbardziej.






Dziś w przedszkolu ubieranie choinki:) Ciekawe jak tam mój przedszkolak sobie radzi, bo zeszłorocznego drzewka chyba nie pamięta.
Swoją drogą w zeszłą Wigilię o 2 w nocy obudził mnie huk. Okazał się, że koty (sztuk 2)jak co roku przy choince przypominają sobie, że mają w sobie dziką naturę i ganiają się miedzy gałązkami. W zeszłym roku przewróciły drzewko, woda ze stojaka zalała dywan a stojak się połamał. W tym wszystkim my z mężem zaspani staraliśmyy się ogarnąć myślą co zaszło. I tak nasza choinka przetrwała święta przywiązana do kaloryfera i lodówki:)To mi przypomniało, że warto dokupić bombki, bo koty.. :)